Oczom króla ukazał
się młody człowiek zaciętym wyrazie twarzy. Po chwili wyciągną miecz z pochwy.
Wiedział, że Eldarion jest bezbronny. Nie mówiąc już o Aerinie i Almiel.
- Czego tu szukasz?!
- Zemsty.
W tej chwili wydarzyło się kilka rzeczy na raz. W korytarzu
rozległ się dźwięk szybkich kroków, a chwilę później w drzwiach ukazała się
drobna, uzbrojona dłoń i uderzyła rękojeścią noża napastnika w głowę. Młodzieniec padł na podłogę nieprzytomny. Właścicielką
dłoni okazała się osoba, której Eldarion w tej chwili najmniej się spodziewał.
Nimrodel szybko schowała nóż i wyjęła
małą buteleczkę.
- Interesujących masz gości, nie ma co- powiedziała biorąc
Idril na ręce.
Przystawiła butelkę do ust dziecka jednocześnie cicho coś do
niego mówiąc. Pomieszczenie wypełniło światło ostatnich promieni słońca. Idril
zdawała się być w jego centrum. Dziewczynka przestała się dusić i spojrzenie
wielkich brązowych oczu utkwiła w cioci. Nadal była jednak nienaturalnie blada.
- Teraz twoja kolej- Nimrodel wyrwała brata z zadumy.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Moja kolej na co?
- Tu moja rola się kończy. Zatrzymałam chorobę, ale nie mam
siły, by ją całkowicie usunąć. Idril jest częścią ciebie i tylko ty możesz ją
do końca wyleczyć.
- Nim, ja nie potrafię.
- Potrafisz- odezwała
się Aerina i położyła mężowi dłoń na ramieniu.
Eldarion wziął córkę
na ręce i jeszcze raz niepewnie spojrzał na siostrę.
- Ręce króla uzdrawiają.
Idril patrzyła na ojca, jakby na coś czekała. Ścisnęła jego
palec. Z oczu Eldariona popłynęły łzy. Miałby ją stracić? Tę małą bezbronną
Idril?
-Wracaj do nas, córeczko- położył jej dłoń na czułku. W
pokoju zapachniało athelasem. To Almiel wrzuciła garść ziół do wrzątku. Przez
chwilę wydawało mu się, że widzi dwie Idril: jedną tą maleńką, którą teraz
trzyma i drugą, dorosłą i piękną. Dorosła Idril roześmiała się, a jej śmiech
zmieszał się ze śmiechem maleństwa, które trzymał. Wróciłam. A potem wszystko zniknęło. Została tylko Idril, która
wyciągnęła do niego rączki.
- Już po wszystkim- powiedziała Nimrodel.- Jest zdrowa.
Podeszła do nieprzytomnego młodzieńca, który dalej leżał w
przejściu.
- Kim on jest?
- Według Lissuin to on podał Idril truciznę. Problem polega
na tym, że nie wiadomo, jak to zrobił.
- Każ go zamknąć. Zaraz się obudzi.
Po chwili rozległy
się kroki na korytarzu.
- Gdzie on mógł pojechać? Jechaliśmy za nim całą noc, a i
tak zdołał się wymknąć.
Zza zakrętu wyszli Lissuin i Leod. Nagle chłopak zatrzymał
się wskazał wystające z jednego pokoi nogi.
- Chyba ktoś nas wyręczył.
Lissuin wpadła do
pokoju, o mało nie przewracając się na Agarwaenie.
- Tato, o co tu chodzi?! Co on tu robi?
Dopiero teraz zauważyła, że wszyscy są uśmiechnięci, a Idril
pierwszy raz od wielu dni jest w pełni przytomna. Po chwili dołączył do nich
Leod.
- Zamknij go gdzieś Leodzie- powiedział Eldarion.- Potem się
nim zajmę.
Chłopak zawołał do pomocy drugiego strażnika i razem
wynieśli nieprzytomnego. Tymczasem Lissuin patrzyła to na ojca, to na Nimrodel,
aż w końcu wydusiła z siebie:
- Co tu się właściwie dzieje? Gdzie jest Elros?
- Jestem tutaj- Elros wyprostował się za oknem.- Widziałem,
jak ktoś wchodził bocznym wejściem do środka i postanowiłem na niego poczekać.
Jakoś mi się nie spodobał. Nie wychodził długo, więc postanowiłem do was
zajrzeć, a przez okno było najszybciej i…
- Po prostu się przyznaj, że nie wiedziałeś jak się masz mi
pokazać na oczy, po tym co zrobiłeś- powiedział Eldarion, ale w jego głosie nie
było gniewu. Wyciągnął rękę to syna, pomagając mu wejść do środka, po czym
przycisnął go do serca.-Byłem wściekły, to prawda. Ale gdyby nie twoja głupota,
Idril już by nie żyła.
* * *
- Pozostaje mi niemiły obowiązek osądzenia tego chłopaka.
- Dlaczego niemiły? Jeśli bardzo chcesz mogę szybko wykonać
wyrok- Nimrodel opierała się o posąg ojca i uważnie przyglądała się rękojeści
noża, jakby szukała na nim jakichś uszkodzeń po ciosie zadanym Agarwaenowi.
- Zanim się pojawiłaś, powiedział że szuka zemsty. Tacy
ludzie zwykle nie myślą rozsądnie. Co jeśli jest chory psychicznie? Nie chcę
mieć takiego człowieka na sumieniu. Potrzebny mi ktoś, kto go przesłucha. Ktoś
kogo nie zna i nie będzie się bał powiedzieć prawdy.
- W takim razie Nimrodel odpada- zaśmiał się Elros.- Może i
jej nie zna, ale jak na elfa, jest dość straszna.
- Aby zmusić go do mówienia wcale nie muszę być łagodna.
- Tu masz rację. Kilka dni temu mało nie urwałaś mi głowy
chcąc się dowiedzieć, co robię w Nieśmiertelnych Krainach.
- Elrosie wystarczy. Sprawdź, co u Idril.
Książę niechętnie
opuścił salę tronową. Gdy zamknęły się za nim drzwi, król popatrzył na siostrę
z uwagą. Dalej miała niebieskie oczy. Nadal miała jasne włosy miękko okalające
twarz. Była taka sama, jak siedemnaście lat temu. A jednak inna. I nie miał tu
wcale na myśli lekko zaokrąglonego brzucha, ale to, że była odległa. Niby tylko
pięć lat młodsza od niego, a nie miała ani jednej zmarszczki . W jej oczach
zobaczył siedemnaście lat przebywania Nieśmiertelnych Krainach. Z całą
pewnością wydoroślała, choć ciało tego nie zdradzało. Była matką, a nie
wyglądała na więcej, niż dwadzieścia lat.
A on? On z całą
pewnością wyglądał na swój wiek. Nie przeszkadzało mu to, ale nie widzieć kogoś
prawie przez dwadzieścia lat i stwierdzić, że wygląda tak samo? Nie mógł wyjść
z szoku.
- Myślałam, że aż tak nie przytyłam- roześmiała się
Nimrodel. Zorientował się, że cały czas na nią patrzył.
- Nie o to chodzi. Po prostu nic się nie zmieniłaś.
- Domyśliłam się, chociaż twój tok rozumowania był dość
skomplikowany.
- Wiesz, co myślałem?! Czytasz innym w myślach?
- Czasem się mi udaje- wzruszyła ramionami.- Najczęściej
tylko pojedyncze słowa. Jestem na to za młoda. Ale odbiegliśmy od tematu. Mam
go przesłuchać?
- Jeśli możesz…
- To nie problem. Zaczynało mi już tego brakować.
* * *
Wiedział, że jego
przyszłość, nie rysuje się ciekawie. Wiedział, że wyjście cało z tej sytuacji
będzie cudem. Wiedział, że nie przemyślał tej decyzji. Wystarczyło, że zmęczona
królowa zasnęła na chwilę. Wszedł po cichu przez okno, po czym otworzył butelkę
i podetkną ją pod nos Idril. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Jeszcze
tej samej nocy dziecko zachorowało. A jeśli chodzi o Lissuin, to… Sam nie
wiedział, czemu się jej oświadczył. Nic do niej nie czuł, nawet niezbyt ją
lubił. Jestem głupi. W zamyśleniu
dotknął guza na głowie. Nadal nie wiedział, kto go obezwładnił. Mógł mnie zabić. I tak już po mnie. Aż
nagle przypomniał sobie o butelce ukrytej w ubraniu. Jej zawartość miała ostry
zapach, który sprowadzał chorobę. Z kolei zażycie specyfiku przynosiło
natychmiastową śmierć. Przez chwilę żałował, że nie poznał nigdy reszty
rodzeństwa, w tym siostry, którą pamiętał, jak przez mgłę. Rozdzielono ich, gdy
zmarła matka, więc pamiętał tylko, że była starsza o jakieś dwa lata i miała
czarne włosy i brązowe oczy. Kiedy mówił o tym innym, twierdzili, że dużo
pamięta, jak na dwulatka, którym wtedy był.
Podjął decyzję i
uniósł naczynie do ust.
- Ani mi się waż!
Czyjaś ręka wyrwała mu butelkę dłoni. Zdziwiony podniósł
wzrok i zobaczył kobiecą twarz. Kobieta wpatrywała się niego ze zdziwieniem i …
ze strachem.
- Ulrad…
- O co chodzi? Kim jesteś?
- Osobą, której szukasz. Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Nie rozumiem. Nie przyszłaś mnie zabić?
- Chętnie bym to zrobiła, uwierz.
- Więc na co czekasz?
- Król nie chce twojej śmierci. Mówił, że szukasz zemsty,
tylko nie wie, za co chcesz się mścić.
- Zabił mojego ojca! Przez niego zostaliśmy wygnani z domu.
Przez niego moja matka zmarła, a siostra zaginęła. Przez całe życie wychowywał
mnie wuj. Od niego wiem, jak zginął ojciec. Od niego mam truciznę, którą
podałem dziecku.
- Twój wuj się myli. To nie król jest winien śmierci twego
ojca. To byłam ja.
- A… Ale jak to?
Chłopak miał teraz
minę zagubionego dziecka. Nie było w tym nic dziwnego. Stał oko w oko z
zabójczynią swego ojca
- Twój ojciec miał na imię Ulrad. Jesteś do niego bardzo
podobny. Ten sam sposób mówienia, ten sam znienawidzony przeze mnie charakter.
Musisz wiedzieć, że nie zabiłam go bez powodu. Dzięki niemu doszło do konfliktu
między Haradem, a Gondorem. Naraził Elrosa na śmierć, mnie zresztą też. Twój
ojciec był zdrajcą, Agarwaenie.
- Skąd to wiesz? Nie możesz tego pamiętać, nie mówiąc już o
zabiciu go.
- Wiem wiele rzeczy, w tym, jak wyleczyć martwicę. Mam
dobrych nauczycieli.
- Ludzie nie posiadają takiej wiedzy- próbował się kłócić,
ale wiedział, że przegrywa.
- Masz rację. Ludzie nie umieją leczyć tej choroby. Ale
elfy- owszem. Pamiętam wojnę, mimo iż wydaje ci się, że jestem w twoim wieku.
Zabiłam Ulrada. Przez niego mało nie straciłam brata. Więzi między bratem a
siostrą są silne, prawda? Pomyśl, co przeżywał Elros, wiedząc, ze Idril umiera.
Co czujesz, nie wiedząc, czy twoja siostra wciąż żyje?
Agarwaen patrzył na
nią z otworzonymi ustami. W głowie mu
się nie mieściło, że zna jego myśli. W końcu zauważył niewinnym tonem:
- To nie wygląda jak przesłuchanie.
- Ale nim jest. Powiedziałeś mi więcej, niż gdybym na ciebie
krzyczała i groziła ci nożem. A tak po za tym chcę cię przeprosić.
- Ale za co?
- Za Ulrada- powiedziała cicho i położyła sobie rękę na
brzuchu.- Wtedy widziałam w nim tylko zdrajcę. Nie przypuszczałam, że miał
dzieci.
- Nie wiedziałaś- mruknął pod nosem.- Co się ze mną stanie?
- Nie wiem. Ale mogę ci obiecać, że przeżyjesz.
- Dziękuję. A na imię mam Ragnir.
- Wbrew temu, co tu się stało, miło mi- odpowiedziała,
uśmiechając się, po czym podała mu rękę.- Ja jestem Nimrodel.
* * *
Wieczorem przyprowadzono Ragnira przed oblicze króla.
Chłopak padł na kolana przed Eldarionem.
- Wybacz mi, panie. Ja…
- Wybaczam ci- Ragnir ze zdziwieniem podniósł wzrok. Nie
spodziewał się tak szybkiego wybaczenia, o ile w ogóle się go spodziewał.-
Nimrodel o wszystkim mi powiedziała. Wstań.
Uczynił to, zastanawiając się, czy siostra króla wiedział o
czym myślał, nim weszła do celi. Po chwili upewnił się, że tak.
- Za próbę morderstwa są dwie kary: śmierć lub wygnanie. Ja
jednak znam motywy twego postępowania, więc będziesz mógł wrócić. Za dziesięć
lat- Ragnir odetchnął z ulgą. Niby wiedział ,że nie zginie, ale i tak bał się
wyroku.- Od dłuższego czasu wydawało mi się, że widzę w Minas Tirith cień
Ulrada. Nie wiedziałem, o co chodzi, dopóki nie zobaczyłem jednocześnie ciebie i Almiel. Nimrodel mówiła, że miałeś
siostrę- ciągnął, obserwując jak oczy chłopaka robią się co raz większe.-
Wydaje mi się, że jest w mieście- w tym momencie oczy młodzieńca zdawały się wychodzić z orbit, bo
zza kolumny wyszła osoba, której szukał od wielu lat.
Bardzo przypominała
mu matkę. Bez wątpienia była piękna. Zawsze wyobrażał ją sobie jako małą
dziewczynkę, którą zapamiętał z wczesnego dzieciństwa. Stanęła przed nim ze
srogą miną.
- Masz kłopoty, Ragnirze, synu Ulrada. I to duże.
Po chwili jednak rozpłakała się ze szczęścia i przytuliła
brata do siebie. A Elros przypomniał sobie sytuację, w której sam usłyszał te
słowa.
Chyba miałem więcej
szczęścia…
___________________________________________
No to macie ten koszmarny ostatni rozdział. Mam nadzieję, że
się nie obrazicie, jeśli Wam go zadedykuję, Olu i Agnieszko :* :*
Dziękuję za wszystko ;)
Dziękuję za wszystko ;)



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz