poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział VII



   Oczom króla ukazał się młody człowiek zaciętym wyrazie twarzy. Po chwili wyciągną miecz z pochwy. Wiedział, że Eldarion jest bezbronny. Nie mówiąc już o Aerinie i Almiel.
- Czego tu szukasz?!
- Zemsty.
W tej chwili wydarzyło się kilka rzeczy na raz. W korytarzu rozległ się dźwięk szybkich kroków, a chwilę później w drzwiach ukazała się drobna, uzbrojona dłoń i uderzyła rękojeścią noża napastnika w głowę. Młodzieniec  padł na podłogę nieprzytomny. Właścicielką dłoni okazała się osoba, której Eldarion w tej chwili najmniej się spodziewał. Nimrodel szybko schowała  nóż i wyjęła małą buteleczkę.
- Interesujących masz gości, nie ma co- powiedziała biorąc Idril na ręce.
Przystawiła butelkę do ust dziecka jednocześnie cicho coś do niego mówiąc. Pomieszczenie wypełniło światło ostatnich promieni słońca. Idril zdawała się być w jego centrum. Dziewczynka przestała się dusić i spojrzenie wielkich brązowych oczu utkwiła w cioci. Nadal była jednak nienaturalnie blada.
- Teraz twoja kolej- Nimrodel wyrwała brata z zadumy.
Spojrzał na nią zdziwiony.
- Moja kolej na co?
- Tu moja rola się kończy. Zatrzymałam chorobę, ale nie mam siły, by ją całkowicie usunąć. Idril jest częścią ciebie i tylko ty możesz ją do końca wyleczyć.
- Nim, ja nie potrafię.
-  Potrafisz- odezwała się Aerina i położyła mężowi dłoń na ramieniu.
Eldarion  wziął córkę na ręce i jeszcze raz niepewnie spojrzał na siostrę.
- Ręce króla uzdrawiają.
Idril patrzyła na ojca, jakby na coś czekała. Ścisnęła jego palec. Z oczu Eldariona popłynęły łzy. Miałby ją stracić? Tę małą bezbronną Idril?
-Wracaj do nas, córeczko- położył jej dłoń na czułku. W pokoju zapachniało athelasem. To Almiel wrzuciła garść ziół do wrzątku. Przez chwilę wydawało mu się, że widzi dwie Idril: jedną tą maleńką, którą teraz trzyma i drugą, dorosłą i piękną. Dorosła Idril roześmiała się, a jej śmiech zmieszał się ze śmiechem maleństwa, które trzymał. Wróciłam. A potem wszystko zniknęło. Została tylko Idril, która wyciągnęła do niego rączki.
- Już po wszystkim- powiedziała Nimrodel.- Jest zdrowa.
Podeszła do nieprzytomnego młodzieńca, który dalej leżał w przejściu.
- Kim on jest?
- Według Lissuin to on podał Idril truciznę. Problem polega na tym, że nie wiadomo, jak to zrobił.
- Każ go zamknąć. Zaraz się obudzi.
  Po chwili rozległy się kroki na korytarzu.
- Gdzie on mógł pojechać? Jechaliśmy za nim całą noc, a i tak zdołał się wymknąć.
Zza zakrętu wyszli Lissuin i Leod. Nagle chłopak zatrzymał się wskazał wystające z jednego pokoi nogi.
- Chyba ktoś nas wyręczył.
 Lissuin wpadła do pokoju, o mało nie przewracając się na Agarwaenie.
- Tato, o co tu chodzi?! Co on tu robi?
Dopiero teraz zauważyła, że wszyscy są uśmiechnięci, a Idril pierwszy raz od wielu dni jest w pełni przytomna. Po chwili dołączył do nich Leod.
- Zamknij go gdzieś Leodzie- powiedział Eldarion.- Potem się nim zajmę.
Chłopak zawołał do pomocy drugiego strażnika i razem wynieśli nieprzytomnego. Tymczasem Lissuin patrzyła to na ojca, to na Nimrodel, aż w końcu wydusiła z siebie:
- Co tu się właściwie dzieje? Gdzie jest Elros?
- Jestem tutaj- Elros wyprostował się za oknem.- Widziałem, jak ktoś wchodził bocznym wejściem do środka i postanowiłem na niego poczekać. Jakoś mi się nie spodobał. Nie wychodził długo, więc postanowiłem do was zajrzeć, a przez okno było najszybciej i…
- Po prostu się przyznaj, że nie wiedziałeś jak się masz mi pokazać na oczy, po tym co zrobiłeś- powiedział Eldarion, ale w jego głosie nie było gniewu. Wyciągnął rękę to syna, pomagając mu wejść do środka, po czym przycisnął go do serca.-Byłem wściekły, to prawda. Ale gdyby nie twoja głupota, Idril już by nie żyła.

*  *  *
- Pozostaje mi niemiły obowiązek osądzenia tego chłopaka.
- Dlaczego niemiły? Jeśli bardzo chcesz mogę szybko wykonać wyrok- Nimrodel opierała się o posąg ojca i uważnie przyglądała się rękojeści noża, jakby szukała na nim jakichś uszkodzeń po ciosie zadanym Agarwaenowi.
- Zanim się pojawiłaś, powiedział że szuka zemsty. Tacy ludzie zwykle nie myślą rozsądnie. Co jeśli jest chory psychicznie? Nie chcę mieć takiego człowieka na sumieniu. Potrzebny mi ktoś, kto go przesłucha. Ktoś kogo nie zna i nie będzie się bał powiedzieć prawdy.
- W takim razie Nimrodel odpada- zaśmiał się Elros.- Może i jej nie zna, ale jak na elfa, jest dość straszna.
- Aby zmusić go do mówienia wcale nie muszę być łagodna.
- Tu masz rację. Kilka dni temu mało nie urwałaś mi głowy chcąc się dowiedzieć, co robię w Nieśmiertelnych Krainach.
- Elrosie wystarczy. Sprawdź, co u Idril.
  Książę niechętnie opuścił salę tronową. Gdy zamknęły się za nim drzwi, król popatrzył na siostrę z uwagą. Dalej miała niebieskie oczy. Nadal miała jasne włosy miękko okalające twarz. Była taka sama, jak siedemnaście lat temu. A jednak inna. I nie miał tu wcale na myśli lekko zaokrąglonego brzucha, ale to, że była odległa. Niby tylko pięć lat młodsza od niego, a nie miała ani jednej zmarszczki . W jej oczach zobaczył siedemnaście lat przebywania Nieśmiertelnych Krainach. Z całą pewnością wydoroślała, choć ciało tego nie zdradzało. Była matką, a nie wyglądała na więcej, niż dwadzieścia lat.
  A on? On z całą pewnością wyglądał na swój wiek. Nie przeszkadzało mu to, ale nie widzieć kogoś prawie przez dwadzieścia lat i stwierdzić, że wygląda tak samo? Nie mógł wyjść z szoku.
- Myślałam, że aż tak nie przytyłam- roześmiała się Nimrodel. Zorientował się, że cały czas na nią patrzył.
- Nie o to chodzi. Po prostu nic się nie zmieniłaś.
- Domyśliłam się, chociaż twój tok rozumowania był dość skomplikowany.
- Wiesz, co myślałem?! Czytasz innym w myślach?
- Czasem się mi udaje- wzruszyła ramionami.- Najczęściej tylko pojedyncze słowa. Jestem na to za młoda. Ale odbiegliśmy od tematu. Mam go przesłuchać?
- Jeśli możesz…
- To nie problem. Zaczynało mi już tego brakować.

*  *  *
   Wiedział, że jego przyszłość, nie rysuje się ciekawie. Wiedział, że wyjście cało z tej sytuacji będzie cudem. Wiedział, że nie przemyślał tej decyzji. Wystarczyło, że zmęczona królowa zasnęła na chwilę. Wszedł po cichu przez okno, po czym otworzył butelkę i podetkną ją pod nos Idril. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Jeszcze tej samej nocy dziecko zachorowało. A jeśli chodzi o Lissuin, to… Sam nie wiedział, czemu się jej oświadczył. Nic do niej nie czuł, nawet niezbyt ją lubił. Jestem głupi. W zamyśleniu dotknął guza na głowie. Nadal nie wiedział, kto go obezwładnił. Mógł mnie zabić. I tak już po mnie. Aż nagle przypomniał sobie o butelce ukrytej w ubraniu. Jej zawartość miała ostry zapach, który sprowadzał chorobę. Z kolei zażycie specyfiku przynosiło natychmiastową śmierć. Przez chwilę żałował, że nie poznał nigdy reszty rodzeństwa, w tym siostry, którą pamiętał, jak przez mgłę. Rozdzielono ich, gdy zmarła matka, więc pamiętał tylko, że była starsza o jakieś dwa lata i miała czarne włosy i brązowe oczy. Kiedy mówił o tym innym, twierdzili, że dużo pamięta, jak na dwulatka, którym wtedy był.
  Podjął decyzję i uniósł naczynie do ust.
- Ani mi się waż!
Czyjaś ręka wyrwała mu butelkę dłoni. Zdziwiony podniósł wzrok i zobaczył kobiecą twarz. Kobieta wpatrywała się niego ze zdziwieniem i … ze strachem.
- Ulrad…
- O co chodzi? Kim jesteś?
- Osobą, której szukasz. Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Nie rozumiem. Nie przyszłaś mnie zabić?
- Chętnie bym to zrobiła, uwierz.
- Więc na co czekasz?
- Król nie chce twojej śmierci. Mówił, że szukasz zemsty, tylko nie wie, za co chcesz się mścić.
- Zabił mojego ojca! Przez niego zostaliśmy wygnani z domu. Przez niego moja matka zmarła, a siostra zaginęła. Przez całe życie wychowywał mnie wuj. Od niego wiem, jak zginął ojciec. Od niego mam truciznę, którą podałem dziecku.
- Twój wuj się myli. To nie król jest winien śmierci twego ojca. To byłam ja.
- A… Ale jak to?
  Chłopak miał teraz minę zagubionego dziecka. Nie było w tym nic dziwnego. Stał oko w oko z zabójczynią swego ojca
- Twój ojciec miał na imię Ulrad. Jesteś do niego bardzo podobny. Ten sam sposób mówienia, ten sam znienawidzony przeze mnie charakter. Musisz wiedzieć, że nie zabiłam go bez powodu. Dzięki niemu doszło do konfliktu między Haradem, a Gondorem. Naraził Elrosa na śmierć, mnie zresztą też. Twój ojciec był zdrajcą, Agarwaenie.
- Skąd to wiesz? Nie możesz tego pamiętać, nie mówiąc już o zabiciu go.
- Wiem wiele rzeczy, w tym, jak wyleczyć martwicę. Mam dobrych nauczycieli.
- Ludzie nie posiadają takiej wiedzy- próbował się kłócić, ale wiedział, że przegrywa.
- Masz rację. Ludzie nie umieją leczyć tej choroby. Ale elfy- owszem. Pamiętam wojnę, mimo iż wydaje ci się, że jestem w twoim wieku. Zabiłam Ulrada. Przez niego mało nie straciłam brata. Więzi między bratem a siostrą są silne, prawda? Pomyśl, co przeżywał Elros, wiedząc, ze Idril umiera. Co czujesz, nie wiedząc, czy twoja siostra wciąż żyje?
  Agarwaen patrzył na nią z otworzonymi ustami. W głowie  mu się nie mieściło, że zna jego myśli. W końcu zauważył niewinnym tonem:
- To nie wygląda jak przesłuchanie.
- Ale nim jest. Powiedziałeś mi więcej, niż gdybym na ciebie krzyczała i groziła ci nożem. A tak po za tym chcę cię przeprosić.
- Ale za co?
- Za Ulrada- powiedziała cicho i położyła sobie rękę na brzuchu.- Wtedy widziałam w nim tylko zdrajcę. Nie przypuszczałam, że miał dzieci.
- Nie wiedziałaś- mruknął pod nosem.- Co się ze mną stanie?
- Nie wiem. Ale mogę ci obiecać, że przeżyjesz.
- Dziękuję. A na imię mam Ragnir.
- Wbrew temu, co tu się stało, miło mi- odpowiedziała, uśmiechając się, po czym podała mu rękę.- Ja jestem Nimrodel.
*  *  *
Wieczorem przyprowadzono Ragnira przed oblicze króla. Chłopak padł na kolana przed Eldarionem.
- Wybacz mi, panie. Ja…
- Wybaczam ci- Ragnir ze zdziwieniem podniósł wzrok. Nie spodziewał się tak szybkiego wybaczenia, o ile w ogóle się go spodziewał.- Nimrodel o wszystkim mi powiedziała. Wstań.
Uczynił to, zastanawiając się, czy siostra króla wiedział o czym myślał, nim weszła do celi. Po chwili upewnił się, że tak.
- Za próbę morderstwa są dwie kary: śmierć lub wygnanie. Ja jednak znam motywy twego postępowania, więc będziesz mógł wrócić. Za dziesięć lat- Ragnir odetchnął z ulgą. Niby wiedział ,że nie zginie, ale i tak bał się wyroku.- Od dłuższego czasu wydawało mi się, że widzę w Minas Tirith cień Ulrada. Nie wiedziałem, o co chodzi, dopóki nie zobaczyłem jednocześnie  ciebie i Almiel. Nimrodel mówiła, że miałeś siostrę- ciągnął, obserwując jak oczy chłopaka robią się co raz większe.- Wydaje mi się, że jest w mieście- w tym momencie oczy  młodzieńca zdawały się wychodzić z orbit, bo zza kolumny wyszła osoba, której szukał od wielu lat.
   Bardzo przypominała mu matkę. Bez wątpienia była piękna. Zawsze wyobrażał ją sobie jako małą dziewczynkę, którą zapamiętał z wczesnego dzieciństwa. Stanęła przed nim ze srogą miną.
- Masz kłopoty, Ragnirze, synu Ulrada. I to duże.
Po chwili jednak rozpłakała się ze szczęścia i przytuliła brata do siebie. A Elros przypomniał sobie sytuację, w której sam usłyszał te słowa.
Chyba miałem więcej szczęścia…

___________________________________________
No to macie ten koszmarny ostatni rozdział. Mam nadzieję, że się nie obrazicie, jeśli Wam go zadedykuję, Olu i Agnieszko :* :*
Dziękuję za wszystko ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz