sobota, 23 sierpnia 2014

Rozdział VI



Lissuin

   Gospoda, w której się zatrzymali znajdowała się nieco na uboczu, co nie przeszkadzało ludziom często do niej zaglądać. Ludzie wymieniali się w niej plotkami, jedli, pili i odpoczywali po dniu ciężkiej pracy. Lissuin i Leod usiedli w kącie i przysłuchiwali się rozmowom. A można się z nich było wiele dowiedzieć. Miejscowość  leżała poza głównymi traktami i rzadko zaglądali tu wysłannicy króla. Toteż ludzie nie bojąc się kary aż zbyt swobodnie wyrażali swoje zdanie na temat króla i polityki w państwie używając przy tym słów, których nie przystoi wypowiadać w obecności księżniczki.
- Podobno następca tronu uciekł z kraju- zaczęła jakaś kobieta, która w piciu niemal nie ustępowała swojemu na wpół przytomnemu mężowi.
- Tak, nie mógł wytrzymać w towarzystwie wiecznie opędzającej się od adoratorów głupiutkiej siostry!- Dodała jej towarzyszka.
   Lissuin pewnie w tej chwili wstałaby i wzięła sprawy we własne ręce, gdyby do gospody nie weszła osoba, którą rozpoznałaby i po stu latach.
- To on- szepnęła do Leoda.
- Pamiętam go. Kręcił się po całym mieście, jakby nie mógł znaleźć sobie miejsca. Wszędzie musiał zaglądnąć. Raz czy dwa powstrzymałem go, gdy chciał zaglądać ludziom do domów. Tłumaczył się wtedy, że pasjonuje go architektura naszego miasta.
- Jak ma na imię?
- Myślisz, że pamiętam imiona wszystkich podróżnych, których upomniałem?
- Nie pytam cię o imiona wszystkich podróżnych, tylko o jego.
- Chyba przedstawiał się jako Agarwaen. To oznacza „splamiony krwią”, prawda?
- Niezwykle trafne imię. Rodzice musieli być jasnowidzami- powiedziała ponuro Lissuin, przyglądając się ostrożnie młodzieńcowi, który teraz rozmawiał właścicielem gospody. Nagle wydarzyły się dwie rzeczy: Agarwaen zobaczył Lissuin, po czym rzucił się do ucieczki. Nie minęła minuta, a było słychać, jak odjeżdża. Leod pojechał za nim, nie czekając na Lissuin.
- Jest głupi- rzucił, kiedy go dogoniła.- Jedzie do Minas Tirith.
- To jakiś podstęp.  Jestem tego pewna.

Elros

  - To na pewno dobry pomysł?
Elros stał przed orłem, który cierpliwie czekał, aż książę na niego wsiądzie.
- Kilkanaście lat temu nie miałeś z tym problemu- zauważyła złośliwie Miriel, która przyniosła Nimrodel lek dla Idril.
- Wtedy byłem dzieckiem, byłem daleko od domu i nie widziałem, czym grozi upadek z wysokości lotu orła.
- I takiego cię wolałam- rzuciła Nimrodel, po czym oddaliła się do męża i córki.
   Elros w końcu przełamał strach i wyruszyli w drogę. W chwili, gdy Lissuin i Leod pędzili za Agarwaenem, Nimrodel i Elros znajdowali się nad krajem hobbitów . Elros zauważył, że elfka jest milcząca i ze smutkiem wpatruje się w krajobraz pod nimi. Czasem na jej twarzy zagościł blady uśmiech, gdy mijali jakieś znajome miejsce. Następnego dnia minęli Góry Mgliste i znaleźli się nad Lórien.
- Lećcie wyżej- poleciła ptakom zdławionym głosem. Kiedy znaleźli się ponad chmurami odetchnęła z ulgą.- To za dużo jak na jeden raz- wyjaśniła zdziwionemu Elrosowi.- Odżywa we mnie tyle wspomnień…

Lissuin

  - Zgubiliśmy go- oświadczył Leod następnego dnia o świcie.
- Wiedziałam, że to podstęp!
- Jedźmy dalej. Może po prostu zatrzymał się gdzieś na noc.
- Nie ma szans. Jechaliśmy za nim całą noc- odpowiedziała księżniczka zasłaniając usta dłonią, by stłumić ziewanie.
- W takim razie może zawróćmy? Może skręcił gdzieś po drodze?
   Przypuszczenia Leoda okazały się słuszne. Kilka mil wcześniej od drogi odchodziła wąska ścieżka, na której widniały świeże ślady. Jechali nią cały dzień, aż w końcu znaleźli się na trakcie wiodącym do Minas Tirith. W dali widać już było miasto.
- I co teraz?
- To chyba oczywiste, Liss. Jedziemy do miasta. Jesteś zmęczona.
- Chyba masz rację- odpowiedziała Lissuin zdając sobie sprawę, ze jeszcze chwila, a zaśnie w siodle.

Nimrodel

  Wraz z zachodem słońca byli na miejscu. Nie chcąc rzucać się w oczy, orły zostawiły ich na dachu. Nimrodel zwinnie z niego zeskoczyła i nie czekając  na zsuwającego się powoi Elrosa ruszyła do wejścia.
- Trafisz sama?
- Nie rozśmieszaj mnie!
  Gdy tylko znalazła się korytarzu prowadzącym do królewskich komnat usłyszała odbijający się echem od ścian płacz. Zaczęła biec. Służba przystawała zdziwiona. Ktoś czasem zawołał za nią, ale Nimrodel ani myślała się zatrzymać.

Eldarion

  - To.. to już koniec- wyjąkała Almiel- Nic więcej nie mogę już zrobić.
Aerina wzięła od niej córkę i razem z nią przytuliła się do Eldariona. Idril posiniała na twarzy nie mogąc wziąć oddechu.
- Za chwilę ci ulży, kochanie- szepnęła Aerina, łykając  łzy.
  Rączki Idril zaczęły bezwładnie opadać, małe ciałko wiotczało. W końcu Idril utkwiła wystraszony wzrok w uchylonych drzwiach. Eldarion i Aerina spojrzeli w tamtą stronę i ze zdziwieniem zobaczyli postać w granatowym płaszczu, z kapturem naciągniętym na twarz. Stanął przed Aeriną, w każdej chwili gotowy odeprzeć atak. Wtedy stojąca w drzwiach osoba odsłoniła twarz…


_____________________________________________________________
   Pam pam pam… (dramatyczna muzyka). Rozdział dodany wcześniej, niż myślałam. Wena mnie zaskoczyła podczas dość nudnego wczorajszego przedpołudnia i w ten sposób macie przed sobą nowy rozdział z dedykacją dla Agnieszki (Nimrodel) :*
   I jeszcze jedna dość istotna rzecz: pojawi się jeszcze jeden rozdział, potem epilog, a potem.. Potem się zobaczy, co dalej. Na pewno ruszą Opowieści z Narnii w moim wykonaniu i Give me love.
    Nie obiecuję, że będzie jak w poprzednim roku szkolnym, tzn. rozdział mniej więcej co tydzień. Wszystko zależy od nauczycieli z LO ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz