poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział V



Elros
   Stał tam jeszcze przez jakiś czas, jak wszyscy zdziwiony zachowaniem Nimrodel. Po chwili bez słowa wyszedł z altany. Elrohir dogonił go, kiedy był już blisko plaży.
- Gdzie się wybierasz?
- Do domu. Z lekami, czy bez… Co za różnica?
- Spora.
- Ale Nimrodel mi nie pomoże.
- Nim ma ostatnio… Wahania  nastroju. Potrafi zdenerwować się i ochłonąć w przeciągu minuty. Dużo w niej jeszcze ludzkiej natury, chociaż Miriel twierdzi, że nie o to chodzi. Ale mniejsza z tym. Nie obwiniaj jej. Wszystko się jeszcze ułoży.
- Oczywiście- odparł Elros z posępną miną.
Nimrodel
   - Nie mam ochoty na rozmowy- powiedziała, kiedy tylko usłyszała czyjeś kroki na piasku. Mimo to Amroth usiadł obok i objął ją ramieniem.
- Jak się udał zjazd rodzinny?
- To nie jest zabawne.
- Odmówiłaś, prawda? Nimloth powiedziała, że jesteś wściekła.
- Ty byś nie był?
- Nie wiem. Mój bratanek nie jest człowiekiem.
- Ale mój jest. Co pomyśli Eldarion, kiedy dowie się, że odmówiłam?
- Nim, on też ma dzieci. Zrozumie, że nie mogłaś się narażać. Wie, że nie możesz teraz opuścić Nimloth.
- Ale nasze dzieci nie umierają! Nie musimy się zastanawiać, czy dożyją jutra!
Mówiąc to zerwała się z miejsca i ruszyła przed siebie. Amroth zawołał za nią:
- Dzieci?- Był szczęśliwy. Słyszała to w jego głosie. Nie do końca tak chciała mu to powiedzieć.
- Tak- odpowiedziała, podchodząc do niego.- Dzieci.
Lissuin
   - Pani, jesteś tam?- Leod kolejny raz rzucił kawałkiem drewna w okno Lissuin. Właśnie schylał się po kolejny, kiedy usłyszał że okno się otwiera, a ktoś z cichym jękiem wpada krzewy róż rosnące pod oknem.
- Pani, nic ci nie jest?
- Jeszcze raz usłyszę od ciebie ”pani”, a nie odczekasz jutra!
- Dobrze, przepraszam pani… Lissuin. Co konkretnie masz zamiar zrobić?
- Chcę znaleźć tego głupca, który ośmielił się podnieść rękę na Idril.
- Jakieś pomysły?
- Właśnie na tym polega problem. Nie wiem, od czego zacząć.
- Wiesz może skąd był?
- Mieszkał gdzieś na Pograniczu.
- Na którym?
- Z Haradem. Jedziemy.
- Jakie my? Zostajesz, Wasza Wysokość. Nie chcę przesiedzieć kilkunastu lat w więzieniu za uprowadzenie księżniczki.
- Przecież jadę z tobą z własnej woli!
- Nie każdy tak to odbierze.
-Nie ma mowy! Nie zostawisz mnie tu!
- Nie krzycz, bo niedługo nigdzie nie pojedziemy- powiedział, zatykając jej usta ręką.
   Odepchnęła jego rękę i poszła w stronę stajni, gdzie bez słowa osiodłała swojego konia. Zajął się tym samym i po chwili ruszyli w drogę. Chłopak miał zmartwioną minę.
- Jak przejedziemy obok strażników? Mnie przepuszczą, ale może się okazać, że ty będziesz musiała zawrócić.
- To nie problem- mówiąc to skręciła nagle w boczną uliczkę.- Kawałek dalej jest wyrwa w murze. Chyba jeszcze z czasów Wojny o Pierścień.  Jest mała, trzeba się schylać, aby przez nią przejść.
   Po chwili byli na miejscu. Było to na tyłach jakiegoś domu. Za murem był las porastający w tym miejscu Mindolluinę. Księżniczka schyliła się i ostrożnie prowadząc za sobą konia, wyszła poza miasto. Tak samo zrobił Leod.
- Ruszajmy. Rano musimy być już daleko.
  Kiedy wzeszło słońce, Lissuin i Leod byli daleko poza granicami Pelennoru. Nie wiedzieli, że osoba, której szukają podąża ich śladem…
Eldarion
   - Dziękuję. Możesz odejść- król odprawił zwiadowcę i spojrzał na strażnika przy wejściu wzrokiem mającym mówić: „Ilu ich tam jeszcze?” Mężczyzna uśmiechnął się i wyprostował pięć palców, po czym, dziesiąty już chyba raz, otworzył drzwi. W pomieszczeniu pokazał się kolejny zwiadowca przynoszący te same wieści. W państwie coś zaczęło się dziać. Wzrosła liczba kradzieży. Podróżni padali ofiarą przemocy, zwłaszcza, gdy podróżowali słabo uczęszczanymi traktami. Co raz więcej było otruć, ludzie umierali w niewyjaśnionych okolicznościach. To wszystko napawało lękiem, a zaczęło się w dniu narodzin Idril. Wtedy dostał pierwsze niepokojące wieści, ale zignorował je, bo godzinę później urodziła się mu trzecia córka.
- Witaj tato!- przez salę biegła do niego Nimrodel, dziewczyna o brązowych włosach i niebieskich oczach. Była wysoka, wyższa od starszej o trzy lata Liss i bardziej opanowana.
   Właśnie, Liss. Wyglądało na to, że jego dzieci podejmują działania co do niedoszłego zabójcy Idril na własną rękę. Króla pocieszał fakt, że był z nią Leod, w gruncie rzeczy niegłupi chłopak.
- Witaj córeczko.
- Co z Idril?
- Skąd wiesz?
- Wieści szybko się rozchodzą- odparła smutno.- Mogę ją zobaczyć?
- Chyba jest w ogrodzie z mamą i Almiel.
- Almiel?
- Długa historia.
- Przepadam za takimi- uśmiechnęła się księżniczka, ale gdy ojciec skończył, była bliska płaczu.- Czy on oszalał?!
- Wszyscy zadajemy sobie to pytanie.
- Nie przypuszczałam, że porwie się na coś takiego. Mimo, że mu zakazałeś!
   Nimrodel, jak wszyscy była zszokowana czynem brata.
- Gdzie jest Liss?
- Poszła wziąć przykład z Elrosa.
- Co im odbiło?
Nie doczekała się odpowiedzi, bo doszli do ogrodów i Nimrodel poszła przywitać się z matką. Potem wzięła na ręce Idril. Dziewczynka wpatrywała się w nią dużymi brązowymi oczami, które przy wychudzonej buzi wyglądały niemal nienaturalnie.
- Jest podobna do ciebie, tato.
   Eldarion zdał sobie sprawę, że mimo iż Idril ma już miesiąc, nie przyjrzał się jej dokładnie, bo zawsze widział w córeczce zwijając się z bólu maleństwo. Teraz zauważył, ze mała ma jasne włoski, a kształt jej oczu przypomina jego. Miała poważne spojrzenie, o ile miesięczne dziecko może takie mieć. Dziecko Eldarów… Przemknęło mu przez myśl.

Elros
   Nim minęło południe, był gotowy do drogi. Już miał zepchnąć łódź do wody, kiedy poczuł czyjąś dłoń na ramieniu. Stanął oko w oko z Nimrodel.
- Odczekaj jeszcze jeden dzień. Odpocznij.
- Nie. Chcę być przy Idril, kiedy… Kiedy Almiel już nie zdoła utrzymać jej przy życiu.
- Poczekaj do jutra. Wtedy wyruszymy razem.
Elros zaniemówił z wrażenia.
- Czemu zmieniłaś zdanie?
- Wiem, jak to jest mieć kogoś z rodzeństwa na łożu śmierci. I wiem, jak to jest bać się swoje dziecko. Przedtem odmówiłam ci, bo nie chciałam narażać mojego maleństwa. Ale potem zdałam sobie sprawę, że przecież to ono, a nie Idril mogło być chore. Po za tym myślę, że za kilka lat wytknęłoby mi, że pozwoliłam jego kuzynce umrzeć.
- Dziękuję, Nim- powiedział oszołomiony Elros.


__________________________________________
Wreszcie udało mi się napisać ten rozdział. Lepiej późno, niż wcale, prawda?
Rozdział z dedykacją dla Oli ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz