środa, 2 lipca 2014

Rodział IV

Elros

   - Co ty tu robisz?!- była wściekła. Ostatnio widział ją taką, gdy rozmawiała z Elrondem przed powrotem do Śródziemia. Z trudem  podniósł się z piasku i z zadowoleniem stwierdził, że patrzy na nią z góry.
- Raczysz mi odpowiedzieć?! Eldarion wie, gdzie jesteś?
- Nie jestem małym dzieckiem, Nimrodel. A po za tym wydaje mi się, że się domyślił.
- Myślałam, że jesteś mądrzejszy.
- Jesteś taka, jak oni.
- To znaczy?
-  Kiedy przypłynęłaś tu umierająca zachowali się tak samo. Nie pytali o przyczyny przyjazdu. Widzieli tylko skutki.
- Masz rację. Przepraszam… Zacznijmy od początku. Co tu robisz?
- Mam siostrę.
- I? Co z nią? Chyba nie przypłynąłeś tylko po to, żeby mi o tym powiedzieć. Przpraszam- dodała widząc jego urażoną minę.
Już miał jej odpowiedzieć, kiedy z góry rozległo się wołanie:
- Mogę już zejść? Obudził się? Kto to? Jest bezpieczny?
   Uniósł głowę i dostrzegł kołującego nad plażą orła. Na jego grzbiecie siedziała dziewczynka o brązowych włosach. Ptak opadł na plażę, a dziecko zsunęło się na piasek i chwyciło Nimrodel za rękę. Elros szybko wychwycił podobieństwo między nimi. Stały w podobny sposób, w ten sam sposób unosiły brodę. Dziewczynka jednak bardziej przypominała mu matkę ojca, Arwenę.
- Mae govannen.
- Witaj…
- Elrosie, to Nimloth, moja córka.
- Więc to ty jesteś tym głupim i nierozważnym Elrosem, o którym moja mama mówi do siebie od trzech godzin?
Nimloth miała poważną minę, ale w jej oczach zobaczył wesołe iskierki.
- Tak, to ja, ale spodziewałem się ostrzejszych słów ze strony twojej matki.
- Nie wszystko mogę powtarzać- roześmiała się.
- Idź się bawić, Nimloth- powiedziała i patrzyła przez pewien czas za oddalającą się dziewczynką.- Dokończ, co chciałeś powiedzieć.
- Aerina urodziła kilka tygodni temu córkę. Kilka dni po narodzinach ktoś otruł Idril. Jest z nią co raz gorzej. Almiel twierdzi, że to martwica- powiedział i opisał objawy choroby.
- Nie znam tej choroby, ale może inni będą wiedzieli, jak ją leczyć- odparła i ruszyła w stronę miasta.
- Nim, jacy inni?
- Spodziewałeś się że nikt nie dowie się twoim pobycie tutaj?
- Nie, nie wiem… Nie myślałem o tym. Skupiłem się na odnalezieniu Prostej Drogi. Jak się tu dostałem?
- Orły cię znalazły.
   Elros ledwo za nią nadążał. Nimrodel najwyraźniej nic nie obiła sobie z faktu, że prawie się utopił. Szli teraz  brukowaną alejką.
- Teraz się już nie ukryjesz- powiedziała, widząc, że chowa się za drzewem.
- Widzę, że już mu lepiej- Miriel wyrosła przed nim jak spod ziemi. Elros stwierdził, że wcale się nie zmieniła. To elf, idioto! Niby jak się miała zmienić?
- Będzie ciężko?
- Najgorzej sprawa wygląda z Thranduilem. Celeborn stwierdził po prostu, że należało się tego spodziewać.
- A Galadriela?
- Nie widziałam się z nią dzisiaj.
- Moje przybycie spowodowało aż tyle zamieszania?
- A ile twoim zdaniem powinno spowodować przybycie śmiertelnika do Nieśmiertelnych Krain? Gdyby to był jakiś zagubiony rozbitek, to jeszcze pół biedy. Z tym, że tacy nie mają tu prawa wstępu. Nigdy nie udaje im się znaleźć Drogi. Ale ty jesteś następcą tronu Gondoru i Arnoru. Nie jesteś jakimś tępym wieśniakiem, więc jest z tobą duży problem.
- A nie mógłbym poudawać takiego tępego wieśniaka?
- Chyba naprawdę mocno uderzyłeś się w głowę, jeżeli myślisz, że coś takiego by tu przeszło.
   Elros zorientował się, że jego kłopoty dopiero się zaczynają. Dał zwieść temu ,że Nimrodel uspokoiła się na plaży. Już po mnie.
- Może nie będzie  tak źle.
  Osoba, która to powiedziała, stała kilka kroków za nim. Pamiętał ją dobrze, mimo, że minęło już kilkanaście lat.  Ukłonił się nisko, chociaż nadal bolała go głowa od bliskiego spotkania z masztem.
- Pani Galadrielo…
- Widzę, że go nie oszczędzasz, Nimrodel. Chłopak myśli, że to już jego koniec.
- Gdyby Nimloth na mnie nie patrzyła, pewnie byłoby już po nim.
- Nie mówi poważnie- powiedziała Galadriela ,a Nimrodel wzniosła oczy ku niebu.
- Idziemy?- Zapytała Miriel.
- Tak, miejmy to już za sobą.
   Kiedy weszli to altany, wrzało tam jak w ulu. Thranduil tłumaczył coś innym żywo gestykulując, Celeborn zaprzeczał jego słowom, a  Elrond wyglądał ma znudzonego. Z kolei Elladan i Elrohir wyglądali na rozbawionych całą sytuacją. Siedząca między nimi Celebriana z ulgą powitała pojawienie się matki. 
  Gdy tylko Thranduil zobaczył Elrosa, przystąpił do ataku:
- A więc wciąż żyjesz? Myślałem, że orły już z tobą skończyły. Ewentualnie, że wydajesz swoje ostatnie tchnienie.
- Od kiedy to próba prośby o pomoc jest karana śmiercią?- Elros nie był gorszy.
- Odkąd ludzie zaczynają bezkarnie przekraczać nasze granice- odparł król, ale patrzył przy tym na Nimrodel.
- Nigdy nie tolerowałeś obcej rasy na swych ziemiach, prawda, panie?- Ruda elfka, której Elros wcześniej nie zauważył teraz wyszła z cienia.
- To nie twoja sprawa, Tauriel!
- Ani twoja, panie. To sprawa jego rodziny, nie nasza. A tym razem ziemia nie należy do ciebie, ale do nas wszystkich. W tej sytuacji twe zdanie niewiele się liczy.
Rozgniewany Thranduil wyszedł z altany, a Tauriel ruszyła za nim.
- Nic jej nie zrobi?- Zaniepokoił się Elros.
- Legolas mu nie pozwoli.
Wszyscy odwrócili  wzrok od Thranduila i ponownie skupili się na Elrosie. Pod ich spojrzeniami zmieszał się i spuścił wzrok. W końcu Elrohir nie wytrzymał:
- Co mu zrobiłaś, Nimrodel? Nie wiedziałem ,że przebywanie z tobą grozi utratą mowy.
- Nic- odparła.- To nie pora na żarty. Sprawa jest poważna.
  W opisywaniu sytuacji wyręczyła Elrosa, który nadal nie mógł wydobyć z siebie słowa. W miarę, jak mówiła, zgromadzeni mieli co raz bardziej zatroskane miny. Szczególnie uważnie słuchali Celebriana i Elrond. Córka Galadrieli była blada i mocno zaciskała palce na dłoni męża.
- Znam tę chorobę- oświadczyła.- To przez nią opuściłam Śródziemie wcześniej, niż zamierzałam. Niemal mnie wtedy zabiła, a jestem dorosła. Przykro mi Elrosie, ale Idril może już nie żyć.
- Almiel się nią opiekuje. Powiedziała, że utrzyma ją jakiś czas przy życiu.
- W takim razie leki trzeba podać natychmiast- powiedział Elrond.
- Nie wie, jak ich używać- zaprotestował Elladan.- Jeszcze jej zaszkodzi. Ktoś musi udać się z nim do Minas Tirith.
   Elros odezwał się po raz pierwszy od wyjścia Thranduila:
- Nimrodel? Zrobisz to? Proszę. Nie dla mnie, ale dla Idril.
- Przykro mi, ale nie mogę- powiedziała i szybko wyszła z altany
Elros stał jak wryty i patrzył, jak się oddala. Nie wierzył, że mu odmówiła…
  Tym czasem Nimrodel usiadła na piasku i patrzyła na morze.
- Nie mogę cię narażać…

________________________________________________________
 Mamy rozdział czwarty. Trochę dużo w nim gadania, ale bez tego nie da rady ;)