piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział III



Almiel
     Almiel jeszcze przez chwilę stała na drodze, po czym wróciła do domu. Wiedziała, że musi uratować dziecko, do którego choroby się przyczyniła. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i weszła do stajni.
   Koń, który stał w środku wydawał się flegmatyczny i zmęczony życiem. Potrafił jednak coś z siebie wykrzesać i tylko sprawiło, że Almiel go kupiła ratując przed rzeźnią. Imię miał proste, pasujące do jego prostoty: Tim.
- Wyobraź sobie, Tim, że jedziemy do Minas Tirith- mówiła potem w drodze do konia. Ale on przyjmował to jak zawsze ze stoickim spokojem.
   Widok, który ukazał się jej oczom kilka dni później zapierał dech w piersiach. Miasto Królów bieliło się w promieniach wschodzącego słońca. Nigdy nie pomyślałabym, że ktoś tam właśnie umiera. Dwie godziny później, z duszą na ramieniu pięła się ulicami w stronę pałacu.

Lissuin
   Księżniczce serce biło jak oszalałe, gdy pukała do gabinetu ojca.  Usłyszawszy coś, co miało pewnie zabrzmieć jak „proszę”, weszła do środka. Zbierała się w sobie kilka dni i teraz nadszedł czas, żeby wyznać prawdę. No dalej Lissuin! Nie przyszłaś tu do ojca, ale do króla. Zrób to jak poddana, nie jak córka.
- Ojcze…- Brawo Liss! Oczywiście musiałaś źle zacząć!- Możemy porozmawiać?
- Oczywiście. Coś się stało?
- Chodzi o Idril…
- Co z nią?! Pogorszyło się jej?
- Nie, po prostu… Ta cała choroba to moja wina.
- Jak to twoja?
- Nie do końca moja, ale wiem, kto to zrobił…
Lissuin opowiedziała ojcu całą historię.
- Nie rozumiem, czemu nie przyszłaś do mnie wcześniej.
- Bałam się, że będziesz mną rozczarowany. Przecież nie raz upominałeś mnie abym uważała na to, co mówię.
- To dlatego byłaś taka oficjalna? Bałaś się, że będę zły.?- Lissuin pokiwała głową, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy- Liss… Nie płacz kochanie- przygarnął córkę do siebie.- Będzie dobrze.
Nagle rozmowę przerwało przybycie Leoda.
- Panie, przepraszam, że przeszkadzam, ale jakaś dziewczyna imieniem Almiel prosi o audiencję.
- Już idę. Lissuin, dokończymy tę rozmowę później.
Leod już miał wyjść  za królem, kiedy usłyszał ciche westchnienie.
- Wasza Wysokość, wszystko w porządku?
- Nie, nic nie jest w porządku, Leodzie.
Chłopak patrzył na nią chwilę w milczeniu, po czym spytał:
- Mogę jakoś pomóc?
- Właściwie, to jest coś takiego…

Almiel
  Serce biło jej jak oszalałe, kiedy czekała na króla. Jej ojciec tu był. Na kilka dni przed śmiercią. Może nawet stał w tym samym miejscu. Smutne rozmyślania przerwało jej przybycie króla.
  -Wasza Wysokość…- dygnęła głęboko. Mam na imię Almiel. Pochodzę z Pogranicza. Twój syn przysłał mnie tu, abym zaopiekowała się księżniczką Idril.
- Przyjechał z tobą?
- Nie, prosił aby przekazać, że pojechał po pomoc.
Eldarion momentalnie zbladł. A więc złamał mój zakaz…
- Wasza Wysokość…. Wszystko w porządku?
- Nie, ale to w tej chwili nieważne. Chodź, Almiel.
   Poprowadził ją do korytarzem do komnaty, w której przebywała Aerina i Idril. Królowa była zmęczona, miała podkrążone oczy i kołysała się miarowo, by uśpić wtuloną w nią Idril.
   Sama Idril była o wiele za szczupła jak na swój wiek, czółko miała blade i zroszone potem, oddychała ciężko. Eldarion dotknął ramienia żony i powiedział:
- To Almiel. Zajmie się leczeniem Idril
- Mogę?- Spytała dziewczyna wyciągając ręce, po czym delikatnie wzięła dziecko w ramiona.- Ma szczęście. Choroba nie zaatakowała płuc i serca.
- Na jakiej podstawie to stwierdziłaś?
- Na takiej, że wciąż żyje- uśmiechnęła się Almiel, a Aerina pierwszy raz od kilku dni odetchnęła z ulgą.

Elros
W porcie wynajął małą łódź z jednym masztem. Zabrał zapasy, chociaż ludzie powstrzymywali go przed samotną wyprawą.
- Nie dodawaj ojcu zmartwień, panie- upomniał go starzec, od którego wynajął łódź.
- Ojciec zrozumie.
   Płynął przez wiele dni, kierując się na Zachód. Nie dopuszczą do siebie możliwości, ze po prostu nie zobaczy Prostej Drogi. Już raz tam byłem. I mam zamiar to powtórzyć…
  Po dwóch tygodniach był opalony na brąz. Zwiększyła się jego czujność. To musi być gdzieś tu. Jedyne go co go niepokoiło, to ciemne chmury płynące z Zachodu. Ulmo chce, abym zmylił kurs. Zbliża się sztorm. Burza, która rozpętała się po kilku minutach przeszła jego najśmielsze oczekiwania. Łódź podskakiwała na falach, które przygniatały go do pokładu. Złamany maszt uderzył go w głowę i zapanowała ciemność, której nie rozświetlał już blask błyskawic…
   Kiedy się obudził, leżał twarzą do ziemi, a w ustach miał pełno piasku. Podniósł się i zaczął gwałtownie kaszleć. Płuca paliły go od długiego przebywania  w słonej wodzie. Zaczął podnosić wzrok. Piasek skrzył się w słońcu, aż w końcu jego wzrok padł na coś, co w prawdzie  przyniosło oczom ukojenie, ale samego Elrosa wystraszyło. Bo ukojenie przyniósł fioletowy materiał sukni. W miarę jak unosił głowę, jego oczom ukazywały się skrzyżowane na piersi ręce, potem złote loki spływające na ramiona, a na koniec  twarz i oczy, które wpatrywały się w niego z niedowierzaniem.
- Nim…
- Masz kłopoty Elrosie, synu Eldariona. I to duże.


________________________________________________________
Jak widzicie po tym optymistycznym zakończeniu, Elros ma przewalone. Zdradzę, że to dopiero początek jego kłopotów. Ten rozdział jest opisany z perspektywy Almiel i Liss, ale następny będzie w całości (lub w większości) opowiedziany z perspektywy „pana, który ma przewalone” :D :D
Rozdział z dedykacją dla Oli, w podziękowaniu za grafikę na nowego bloga :*:*
Agusia? Żyjesz jeszcze?  Dałabyś znak życia ;)

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Co nowego u Branuriel? Czyli zmiany w zakałdce "Bohaterowie" + nowy blog.

   Na początek daję znać, że żyję i mam się w miarę dobrze. Nie publikuję nigdzie rozdziałów, ponieważ jestem zwalona nauką.
   Zmiany w zakładce wymienionej w tytule są następujące: siostra króla, Nimrodel przestaje być postacią epizodyczną i staje się drugoplanową. Do "obsady" dołącza Almiel/Rose.
   A nowy blog, to po prostu nowy blog, który zaczynam na wakacjach lub po konferencji (17 czerwca). o kim będzie, to się dopiero przekonacie.
   A tu, proszę, link:
Give me love...