Od narodzin Idril
minęło kilka dni. Mała przesypiała większość dnia. Właściwie wszystko byłoby w
porządku, gdyby nie złe przeczucia, które nie opuszczały Lissuin odkąd
odrzuciła propozycję tamtego młodzieńca.
- Było coś dziwnego w jego głosie- mówiła potem Elrosowi. On
jednak tylko kiwał głową i odpowiadał:
- Wydawało ci się, Liss.
- Pewnie masz rację…
I wszystko znów
toczyło się dawnym rytmem. Aż pewnej nocy Idril zaczęła płakać. Małe ciałko
zwijało się z bólu, dziewczynka z trudem łapała powietrze. Nad ranem bóle
ustały, ale dziecko było słabe. Wezwany uzdrowiciel rozłożył ręce.
- Nigdy się z czymś podobnym nie spotkałem. Wygląda na
działanie trucizny… Znam dziewczynę, która mieszka na Pograniczu z Haradem. To
dobra zielarka. Wszystkiego nauczyła się sama.
Ma na imię Almiel. Jeśli ona nie pomoże, trzeba by było prosić o pomoc
elfów. A wszyscy dobrze wiemy, że to niemożliwe.
Uzdrowiciel
wyszedł, a Elros zaczął chodzić niespokojnie po pokoju.
- Pojadę po nią.
Eldarion wziął syna na bok.
- Żeby było jasne: jedziesz tylko na Pogranicze i wracasz z
Almiel. Twoja noga nie postanie w porcie.
- O co ci chodzi?
- Dobrze wiesz, o co. Jesteś niespokojny, odkąd uzdrowiciel
wspomniał o elfach. Obiecaj mi ,że nie popłyniesz, Elrosie.
- Nie mogę ci niczego obiecać ojcze- odparł Elros i wyszedł.
- Co on chce zrobić, tato?
- Nie wiem, Liss. Nie wiem i to mnie właśnie martwi.
- Chyba nie popłynie po twoją siostrę?
Lissuin nie otrzymała odpowiedzi. Ale po chwili coś sobie
uświadomiła. Tylko jedna osoba mogła otruć Idril. A ona, Lissuin jest tego
bezpośrednią przyczyną.
* * *
Elros dotarł na Pogranicze
w dwa dni. Gdy dotarł do miasta, w którym według uzdrowiciela miała mieszkać
dziewczyna, usłyszał od jednego z przechodniów:
- Jedyna Almiel, która tu kiedykolwiek mieszkała, nie żyje
od siedemnastu lat. Nie mogła być zielarką, bo zmarła w wieku czterech lat.
To samo słyszał od
każdego zapytanego. W końcu zagadnął jakąś dziewczynę. Zbladła i zmieszała
się.
- Zamilcz!
Pociągnęła go za
sobą do stojącego nieopodal domu i zamknęła drzwi.
- Co się stało?
Dziewczyna oddychała szybko i drżała na całym ciele. Miała brązowe włosy i oczy, była wysoka. Trzymała dumnie uniesioną głowę. W całej jej postawie dominował upór.
- Przepraszam. Ja… Po prostu nikt już nie mówi mi po imieniu.
- Ty jesteś Almiel?
- Tak, to ja.
- Czemu wszyscy mówią, że nie żyjesz?
- Mój ojciec był władcą tego miasta. Kiedy zginął na wojnie,
razem z matką i rodzeństwem zostałam z tąd wygnana. Po kilku latach wróciłam.
Teraz jestem Rose. Tylko jedna osoba wiedziała kim jestem. Przychodzisz z Minas
Tirith?
- Tak. Moja siostra choruje. Płacze w nocy z bólu. Nie może
złapać powietrza. A potem jest słaba.
- To martwica. Obejmuje powoli cały organizm. Im się jest
młodszym, tym szybciej kończy się życie takiej osoby. Ile ma lat?
- Nie skończyła jeszcze miesiąca.
- Dzieci ostatnio często zapadają na tą chorobę. Kilka dni
temu był tu pewien młodzieniec. Trafił do mnie chyba przypadkiem. Dałam mu lek
spowalniający działanie trucizny.
- Kilka dni temu otruto również moją siostrę.
Elros opisał jej wygląd młodzieńca.
- To był on! Z leku łatwo zrobić truciznę. Okłamał mnie!
Ja…Zabiłam to dziecko!
- Potrafisz zapobiec tej chorobie? Jej postępowaniu?
- Myślę, że dałabym radę, ale… To nic nie da. Ona i tak
umrze.
- Spowolnij działanie trucizny- Elros wyszedł na zewnątrz i
dosiadł konia.- Powiedz memu ojcu, że pojechałem po pomoc,
- Takiej pomocy może udzielić tylko elf. Ich tu już nie ma.
- Posłuchaj, Rose, poradzę sobie.Zrób tylko to, o co cię
poprosiłem.
- Jak znajdę twego ojca?
- Byłaś kiedyś w Minas Tirith?
- Byłam.
- Pojedziesz główną drogą, aż dojedziesz do pałacu. Wejdziesz
do sali tronowej. Na wprost wejścia są schody prowadzące na podwyższenie. Tam
powinnaś go znaleźć.
- Co? Ale…
Ale Elrosa już nie
było. Jechał w kierunku morza łamiąc ojcowski zakaz. A Rose stała dalej w
miejscu, usiłójac przyjąć do wiadomości, że ona, prosta zielarka z Pogranicza
została wysłana do Minas Tirith przez samego następcę tronu.
______________________________________
A jednak się udało:D Rozdział z dedykacją dla Agnieszki.I pamiętaj: uśmiercenie Alyss źle się dla Ciebie skończy! ;)
