mojego bloga, na którym publikuję posty dotyczące przeczytanych przeze mnie książek:D
Czytelnia...
poniedziałek, 14 kwietnia 2014
sobota, 12 kwietnia 2014
Rozdział I
Zaniepokojony Hasufel podniósł głowę znad trawy. Z
pobliskich krzewów wyłoniła się okryta ciemnym płaszczem postać. Koń zarżał
cicho.
- Spokojnie, to tylko ja- przybysz zsunął kaptur z głowy i
oczom konia ukazała się twarz Elrosa.
Uspokojone zwierzę
wróciło do spożywania posiłku.
Elros od kilku
miesięcy podróżował. Odwiedził Shire, opuszczone Rivendell i Morię. Teraz był w
Lothlórien i nie za bardzo chciał wracać do Minas Tirith, gdzie owszem, czekała
na niego mająca się wkrótce powiększyć rodzina, ale były też głupiutkie
szlachcianki, w których ojcowie widzieli przyszłe królowe. Dlatego bardzo się
ucieszył, gdy ojciec wysłał go do Shire w celu bliżej nie określonym. Chciał po
prostu ,aby syn wyrwał się z miasta. A teraz trzeba było wracać.
Gdy po dwóch
tygodniach przemykał się uliczkami, chcąc uniknąć oficjalnych powitań,
stwierdził, że Minas Tirith jest takie jak zawsze: gwarne i radosne. Był już
blisko pałacu, gdy poczuł na ramieniu czyjąś dłoń. Odwrócił się gwałtownie i stanął
twarzą w twarz z siostrą.
- Wreszcie wróciłeś! Ile można odbywać podróż do Shire i z
powrotem?
- Zaglądnąłem w kilka miejsc.
- Mogliśmy się tego spodziewać. Tata martwił się już, że…
- Że wypłynąłem szukać drogi do Valinoru? Nie, Liss. Myślę,
że udałoby mi się ją znaleźć, ale nie jestem szalony. Życie mi jeszcze miłe.
Jak czuje się Aerina?
- Oh, mama jest taka jak zawsze, z tym, że dwa razy większa-
zaśmiała się Lissuin, gdy szli w stronę pałacu. Księżniczka była średniego
wzrostu, miała zielone oczy i rudawe włosy, którym przypisywano skłonność
Lissuin do mówienia tego, co myśli bez względy na konsekwencje.
- Ilu zalotników już odrzuciłaś?
- To wcale nie jest śmieszne, braciszku. Chodzą za mną i
starają się mi przypodobać. Chyba sama zniknę z domu na kilka miesięcy. Wiesz, ile głupiutkich księżniczek
odesłałam z kwitkiem?- Spytała przekornie.
- Nie mam pojęcia.
- Ja też, ale myślę, ze około dziesięciu. Ich ojcowie są
niespełna rozumu. A każda podobno przybyła na wiadomość o moim ślubie. Co
prawda nie wiem, za kogo wychodzę za mąż, ale chyba przyszykuję już sobie
suknię ślubną.
Słuchając wesołek
paplaniny Lissuin Elros dotarł do swojej komnaty.
- Doprowadź się do porządku. Wyglądasz koszmarnie!
- Dzięki, Liss. Wiesz, jak podnieść człowieka na duchu.
- Dzięki, Liss. Wiesz, jak podnieść człowieka na duchu.
Księżniczka ruszyła
korytarzem, chcąc powiadomić ojca o powrocie Elrosa. Wiedząc, ze pewnie jest w
ogrodzie, wyszła na dziedziniec. Po chwili natknęła się na młodzieńca o
błękitnych oczach pewnym siebie wyrazie twarzy. Gdy tylko ją zobaczył ukłonił
się dwornie.
- Dzień dobry, Wasza Wysokość.
Skinęła mu głową w
odpowiedzi dopisując go przy okazji do długiej listy osobników, których
zamierzała unikać.
Eldarion i Aerina
spacerowali po ogrodzie. Kobieta głaskała się po brzuchu, który skrywał
nienarodzone maleństwo. Zarówno król, jak i królowa niezbyt się zmienili. Widać
było pojedyncze zmarszczki, ale dzięki płynącej ich żyłach krwi elfów nadal
byli uważani za przynajmniej dziesięć lat młodszych, niż w rzeczywistości.
Widząc ich zaczęła biec, jednak po chwili ktoś ją wyprzedził.
- Pospiesz się, Liss- usłyszała Elrosa, który już przywitał
się z rodzicami i uśmiechał się łobuzersko.
- Niech ja cię tylko dopadnę!
- Gorzej niż dzieci!- Aerina pokręciła głową z udawanym
ubolewaniem.- Ile wy macie lat?
- Wiek nie zmienia faktu, że Lissuin zrobiła się
niesamowicie powolna.
- Koniec tobą!
Elros pobiegł w dół wzgórza, a Lissuin rzuciła się za nim.
Widok następcy tronu i jego siostry pędzących główną ulicą nie był niczym
niezwykłym. Jako dzieci często to robili. Z tym, ze zwykle to księżniczka
uciekała przed bratem…
Elros dość wcześnie
się przekonał, ze siostra nie straciła nic ze swej dawnej szybkości. Teraz
pięli się ramię w ramię pod górę.
- Co z Nim?
- Nie wychodzi z biblioteki. I dobrze. Niech nie wchodzi mi w
drogę.
- Liss, to nasza siostra.
- Tak, ale jest też niezwykle denerwującym małym
stworzeniem.
- Ma dwanaście lat…
- Co nie zmienia faktu, że działa na nerwy. Nawet nie mogę
na nią nakrzyczeć! Zaraz stają jej łzy w oczach, a ja przez resztę dnia czuję
się winna. Ale na szczęście wybiera się w tym tygodniu do kuzynów. Ciocia
Simbelmyne ją zaprosiła.
- Ciebie nie?
- Byłam u niej, kiedy ty włóczyłeś się po Śródziemiu.
Elros chciał coś powiedzieć, ale stwierdził, że nie ma
sensu, bo Lissuin i tak postawi na swoim
Przez kilka
następnych dni nic specjalnego się nie działo. Z wyjątkiem tego, że tajemniczy
młodzieniec, którego Lissuin spotkała w dzień powrotu. Był miły, ale biła od
niego niesamowita pewność siebie. Tydzień
później zaproponował Lissuin spacer, a on niechętnie się zgodziła. Podczas
przechadzki wygłaszał górnolotny monolog, który opisywał jego wielkie czyny, a
księżniczka próbowała sobie przypomnieć imię natręta.
- Wasza Wysokość?
Lissuin zorientowała się, ze o coś zapytał, a teraz oczekuje
odpowiedzi.
- Przepraszam, zamyśliłam się. O co pytałeś?
- Wasza Wysokość, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz
moją żoną?
- Niestety, nie.
- Ależ Pani, zastanów się jeszcze nad tym!
- Nie ma się nad czym zastanawiać! Po pierwsze: nawet nie
wiem, jak masz na imię. Po drugie: o moją rękę powinieneś poprosić króla. Po
trzecie: jesteś pozbawionym manier tępakiem, a po czwarte i ostatnie:nie szukam
męża!
Mężczyzna zadygotał ze złości
- Pożałujesz tego jeszcze Lissuin! Wspomnisz moje słowa! Nie
pozostawię tej zniewagi bez echa. Nie miną dwa tygodnie, a przyjdziesz do mnie
na kolanach!
- Szczerze w to wątpię. A teraz odejdź, chyba, ze wolisz, aby
strażnicy pokazali ci bramę prowadzącą poza miasto.
- Wasza Wysokość!- dobiegło ją wołanie służącej, która
biegła od strony pałacu.- Zaczęło się!
- Odejdź- powtórzyła młodzieńcowi, a sama pobiegła w stronę
zdyszanej dziewczyny.
- Co się zaczęło?
- Królowa przed dziesięcioma minutami zaczęła rodzić.
Kiedy Lissuin
wpadła do komnaty rodziców, było już o wszystkim. Aerina była blada i zmęczona,
ale z radością wypisaną na twarzy przyciskała do piersi córeczkę.
- Jak ma na imię?
- Idril. Nim znalazła to imię jakiś czas temu.
Chociaż Lissuin zwykle sprzeczała się z siostrą, to tym
razem musiała przyznać,że Nimrodel miała świetny pomysł.
- Straciłem już nadzieję,że kiedykolwiek będę miał brata-
powiedział Elros, kołysząc Idril w ramionach. Nie wyglądało jednak, by
narodziny kolejnej siostry jakoś specjalnie mu przeszkadzały.
_______________________________________________
Oto rozdział pierwszy części drugiej mojego opowiadania :)
Po namyśle zmieniłam jednak imię najmłodszej księżniczki .
Po namyśle zmieniłam jednak imię najmłodszej księżniczki .
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)